wtorek, 16 października 2012

Moja prywatna kosmetyczka...inside look

Wiele moich koleżanek pyta mnie co ja robię, że moja skóra wygląda tak pięknie przez cały dzień, część nie wierzy, gdy mówię ile mam lat (a chciałabym,  żeby było mniej - jak każda z nas po 25 roku życia). Dzisiaj opiszę czym ja się maluję, co stosuję - gdyż wbrew pozorom nie mam wielkiej sterty kosmetyków, oczywiście jak każda kobieta eksperymentują z różnymi markami i drogimi i tanimi, ale i tak kończy się to w sumie powrotem do starych przyzwyczajeń. Tak więc, do niektórych z kosmetyków mam słabość jeszcze z czasów mojego liceum - czyli szalonych lat 90tych., pierwszych miłości i wspaniałego okresu w moim życiu. jestem osobą bardzo sensualną, więc zapachy kojarzą mi się z wydarzeniami z mojego życia, co z kolei ma wpływ na moje funkcjonowanie w dzisiejszych realiach. Marką, która pojawiła się na rynku właśnie jakoś w tamtym czasie jest oczywiście polska firma Inglot - tanio, szybko i dobrze (co rzadko się zdarza). Inglot (od nazwiska jego założyciela) ma faje kosmetyki, szczególnie te emaliowe np. lakiery do paznokci o tak jak od lat trzymam się lakierów z firmy Inglot, moimi ulubionymi kolorami są :róż (mocny, fuksja) oraz krwista czerwień, czasem skuszę się na jakiś eksperyment np. lakiery pękające (niestety na krótkich pazurkach, które posiadam nie wygląda to przyzwoicie). W tym sezonie używałam również lakieru z firmy Opi (doskonałe), ja dostałam go na prezent  więc nie znam ceny, ale słyszałam, że są drogie, kolor jaki dostałam to takie coś między pomarańczą, a różem nazywał się chyba papaja (bardzo kobiecy i seksowny). Dobrze, to lakiery, co dalej... Nie będę pisała o kosmetykach do ciała (masła, żele, mydełka), bo to jest oddzielny temat do opisywania:). przejdźmy od razu do twarzy. Na początek kremik do twarzy - i tutaj ciekawostka, ja używam bardzo taniego Nivea Visage (seria na dzień i na noc), po jakieś 17zł za sztukę, są naprawdę porządne, dobrze wyglądają (szklane pudełeczka), pięknie pachną (uwaga alergiczki, mogą Wam nie przypasować!) no i oczywiście ta cena kusi. Aby krem wniknął czekam tak ze 2/3 minuty (nie mam na to więcej czasu), a później przechodzę do regularnego makijażu czyli fluid. Jeśli chodzi o fluidy (podkłady) to wypróbowałam już chyba wszystkiego na rynku i wróciłam do starego, dobrego Revlona (Colourstay) nr 180 do ceny mieszanej. Podkłady Revlona mają to do siebie, że nowe mają dość rzadką konsystencję, jeśli poleżą troszkę to gęstnieją, dlatego jeśli widzę, że za ok. tydzień skończy mi się podkład to kupuję już wtedy nowy i odstawiam, aby zgęstniał. Po fluidzie maluję oczy. Stawiam na cienie do powiek z Pupy (capuccino), piękny  z takimi drobinkami złota, czasem używam również pudrowego różu z Revlona (taka seria matowa, w sumie cień jest bardziej jasny niż różowy, nakładam czasem jako bazę na samo oko). Nie mam czasu na kąciki oczu, triki, gdyż muszę być gotowa w 10  minut dosłownie. Po cieniach czas na eyeliner - uwielbiam, chociaż mam świadomość, że dziewczyny mają problem z malowaniem powieki górnej. Ja używam eyelinera z Inglota w kałamarzu, jest dużo lepszy niż te z Pupy, czy Revlona (według moich obserwacji rzecz jasna). Po oku czas na korektor pod oczka, tutaj używam korektora z IsaDory (są w fajnym taki opakowaniu, jakby wyciskany pędzelek i to mi bardzo pasuje) , nie jest to niestety tani wydatek (ok. 70zł). Ostatnio kupiłam sobie nr 1 i jestem nie zadowolona, bo wpada w odcień różu, a ja pod oczy wolę brzoskwinię (niestety Pani w drogerii nie potrafiła odpowiednio doradzić, nie znała się w ogóle na rzeczy - po prostu była słupem, co mnie bardzo zmartwiło, bo uważam, że do tego trzeba mieć powołanie. Wracając do mojej kosmetyczki- po korektorze przychodzi czas na puder, lata temu odkryłam świetną rzecz z IsaDory podkład transparenty nr. 10, jest to podkład, który wygląda jak mąka, ale tak naprawdę nie ma koloru, dopasowuje się do koloru Twojego fluidu, nie mam pojęcia co to za technologia, ale jest rewelacyjne! (cenowo? do 80zł myślę, ale jest mega wydajne). Mi starcza na ok. 3/4 miesiące, a maluję się codziennie i to dość intensywnie. Po podkładzie tusz do rzęs - All in one z firmy ArtDeco, od kiedy go odkryłam przestałam używać takiego podwójnego z Loreala (biało-czarny). Bardzo wydłuża moje liche rzęsy (niestety tym nie zostałam obdarzona). Na koniec bajery - jak ja to nazywam, czyli róż i jakieś brokaty. Róż to potrójny prasowany z firmy Pupa w takim dużym opakowaniu z lusterkiem (ja używam 1, czyli odcienie różu, ładny jest jeszcze nr 3, czyli odcienie brązu - dla mnie za mocny, dałam go mamie:). Czasem pokuszę się o odrobinkę brokatu z Inglota na powieki.Na koniec szmineczka - od jakiegoś miesiąca używam koloru brzoskwiniowego z firmy Gosh (nie zważa się na moich suchych ustach, co jest jego wielką zaletą). Moja siostra chwali sobie Channel, ale jak dla mnie to za drogie rzeczy. Paluję jeszcze na coś ładnego, różowego - ale szminki Inglota sa dla mnie zbyt 'suche', a błyszczyków nie lubię (zbyt 'lepkie'). Inne szminki są dość drogie., może macie dziewczyny jakieś propozycje co do szmineczki? Ach, zapomniałabym o tym, że często używam różowej konturówki z Inglota - wiem , że kredka do ust powinna być w kolorze szminki, ale ta różowa konturówka wygląda jak kolor moich ust, trochę je podkreśla i zlewa się z nimi, więc mogę używać brzoskwiniowej szminki dzięki temu. Po makijażu psikam się perfumami (pisałam już wam jakie uwielbiam), bo uważam, że to takie dopełnienie makijażu - i GOTOWE! Cały proces zajmuje mi od 3-7 minut, mam wprawę, gdyż maluję się od 16 roku życia i dobrze mi z tym, jeśli komuś się to nie podoba to nie moja sprawa:) uważam, że każda kobieta ma prawo wyglądać pięknie., zdrowo i sexy, więc dlaczego odbierać nam takie prawo?